Długopis

OLGA JACKOWSKA kl. 6

           Jestem długopisem koloru niebieskiego i chciałbym opowiedzieć Wam o moim życiu. Wszystko zaczęło się od moich urodzin w fabryce Pentel. Razem z moimi braćmi zostaliśmy poupychani w wielkich pudłach. To było straszne. Ludzie nie wiedzą, że przedmioty czują i traktują nas jak śmieci. Potem bardzo zatrzęsło i karton się otworzył. Jakiś pan położył nas na półce. Leżałem tam długo, aż w końcu przyszła obca pani i wzięła mnie oraz kilka innych długopisów.
           Po jakimś czasie ta sama kobieta wrzuciła mnie do pudełka ze starymi kredkami. Dzieci kolejno przychodząc zabierały moich braci. W końcu przyszła kolej na mnie. Moim właścicielem był wysoki chłopak z szyderczym uśmiechem. Ścisnął mnie mocno i zmusił do pisania. Lecz ja zacząłem się krztusić i zaplamiłem mu kartkę. Zdenerwowany dzieciak cisnął mnie w kąt. Odbiłem się od ściany i upadłem na podłogę. Byłem cały poobijany. Zasnąłem z przemęczenia. Kiedy się obudziłem, leżałem na ławce koło piórnika. Mała dziewczynka właśnie sięgała po mnie ręką. Serce zamarło mi z przerażenia. Bałem się ludzi po tym co mi zrobili, lecz ona była inna. Delikatnie mnie biorąc, otuliła w chusteczkę i włożyła do plecaka. Kiedy doszliśmy do jej domu wyjęła mnie z plecaka, położyła na biurku i odeszła. Zacząłem rozglądać się po pokoju. Było tam pełno lalek i pluszowych misiów. Nagle drzwi zaskrzypiały, weszła mała Kasia. Podniosła mnie i zabrała do łazienki. Włożyła mnie pod ciepłą wodę, delikatnie obmyła ślady po tuszu, a następnie wytarła w miękki ręcznik. Od tego czasu zostałem przyjacielem całej rodziny, wszyscy kłócili się o to, kto ma mną pisać. Najczęściej była to mała Kasia, ponieważ to ona w końcu mnie znalazła. Kiedy mnie używała, a robiła to bardzo często starałem się jak najładniej pisać. Poznałem tu też wiele koleżanek i kolegów, na których zawsze mogę liczyć.
           Pewnego dnia Kasia zabrała mnie do szkoły w małym skórzanym piórniku. Po lekcji języka polskiego odłożyła mnie na zeszyt i odeszła. Miałem złe przeczucia. Do ławki podeszło jakieś dziecko. To był on - chłopak, który wcześniej rzucił mnie na ziemię. Serce biło mi coraz szybciej i szybciej. Brudna dłoń zmierzała w moim kierunku. Złapała mnie i mocno ścisnęła. Z ust chłopca wydobywał się szyderczy śmiech. W pewnej chwili dzieciak zaczął machać ręką i wtedy pojawiła się Kasia. Pchnęła złoczyńcę na ziemię i przytuliła mnie do siebie. Dzieci zaczęły się śmiać z mojej wybawczyni. Wszyscy uznali ją za dziwaczkę, lecz Kasia niczym się nie przejmując, schowała mnie do plecaka i wyszła z klasy.
           Po tym incydencie już nigdy nie zabierała mnie do szkoły. Często wracała do domu smutna, a czasem nawet płakała. Była bardzo dobrą uczennicą i z tego powodu wszyscy jej dokuczali. Najgorsze było to, że nie mogłem jej pocieszyć. W takich chwilach leżałem bezczynnie w piórniku. Kiedy po jej policzkach spływały łzy, moje serce pękało z żalu. Czasem wydawało mi się, że Kasia mnie rozumie, ponieważ na jej twarzy pojawiał się nikły uśmiech. Zdarzyło się, że Kasia wróciła do domu bardzo smutna. Podeszła do mnie i zaczęła pisać pamiętnik. Jej łzy opadały na różowe kartki notesu. Nagle do pokoju weszła cała klasa. Chuda dziewczynka trzymała w rękach bukiet kwiatów. Kasia odwróciła się. Dzieci zaczęły ją przepraszać za wszystko co jej zrobiły. Kasia wybaczyła im. Uśmiechając się włożyła kwiaty do wazonu. Podszedł do mnie ten sam chłopak, który znęcał się nade mną w szkole. Przestraszyłem się, lecz on zaczął mnie przepraszać. Wszyscy z klasy Kasi zrozumieli, że przedmioty też czują.
           I stało się - skończył mi się wkład. Wszyscy rozpaczali. Nikt nie chciał pisać innym długopisem. Kasia już wychodziła, by kupić wkład, lecz przypomniało się jej, że była niedziela. Byłem przerażony Nigdy nie zmieniano mi wkładu. Czułem się okropnie. Domownicy szykowali się do pracy lub szkoły, a ja siedziałem bezczynnie w pokoju. Kiedy wszyscy już wyszli i zostałem tylko ja, pomyślałem o zmienianiu wkładu. Nagle usłyszałem czyjś głos. To była pani Kredka. Opowiedziała mi o swoim życiu. Bardzo ją polubiłem i zaproponowałem, żeby zamieszkała wraz ze mną w piórniku, ale ona powiedziała, że woli swoje pudełko. Zrozumiałem ją, bo na jej miejscu też bym się nigdy nie przeprowadził w obce miejsce. Zapytałem też Kredkę, czy kiedykolwiek zmieniali jej wkład i czy to boli . Zaśmiała się mówiąc, że jestem tchórzliwy, a to nie prawda. Ja po prostu chciałem wiedzieć! W końcu spoważniała i odpowiedziała na moje pytanie. Jej nie wymieniali wkładu, tylko ją temperowali, a to jest coś innego, ale powiedziała żebym się nie bał, bo to nie boli.
           Następnego dnia Kasia przyniosła wkład. Podeszła do biurka i wzięła mnie do ręki. Byłem przerażony, pomimo zapewnień Kredki. Nagle straciłem przytomność. Gdy się obudziłem leżałem na stoliku, a obok mnie niebieski wkład. Czułem się coraz gorzej i gorzej. Zaczynało mi się kręcić w głowie i było mi niedobrze. Widziałem jakieś postacie, ale za mgłą. Nade mną stała Kasia, podniosła mnie. Nagle poczułem napływ energii. Wkład został zmieniony. Czułem się jak nowo narodzony. Odtąd nie bałem się już zmieniania wkładów. Teraz żyję spokojnie i beztrosko wraz z Kasią i jej rodzicami.