Dzień Dziecka w Promenadzie

1 czerwca 2005

Dzień rozpoczął się normalnie. Pierwsze moje lekcje, czyli fortepian i angielski sprawiły, że zapomniałam jaki to dzień. Ten czas jednak szybko minął i wkrótce wszyscy - - kl. IV, V i VI - staliśmy w parach przed furtką. Podczas podróży nic ciekawego się nie wydarzyło, tylko przy wysiadaniu z autobusu pani kazała ustawiać się w pary, co stało się tematem żartów chłopców, którzy zatrzymywali się przy absolutnie każdym przystanku. W Promenadzie zaczęły się interesujące punkty programu. W grupach krążyliśmy po całym budynku, mogliśmy oglądać i kupować, co chcieliśmy. Nie wolno nam było tylko wchodzić do Pizzy Hut, ponieważ później mieliśmy pójść tam razem. Bardzo mi się podobała ta część dnia. Około południa weszliśmy do kina. Film, choć to komedia, nawet mi się podobał. Z kina wyszłam zadowolona. Chciałabym, aby taki Dzień Dziecka się powtórzył. Misia Dzień Dziecka był naprawdę fajny. Pani od polskiego zabrania nam używać tego słowa, ale ono najlepiej opisuje nasze wyjście do kina w Promenadzie (poszliśmy na ,,Pacyfikatora"). Myślę, że atmosfera tej wycieczki była przyjemna dzięki temu, że poszliśmy tam z miłymi paniami, które nie trzęsły się nad naszym bezpieczeństwem, nie wołały bezustannie: uważaj!, nie dotykaj!, chodź tutaj! Jestem przekonana, że właśnie danie nam odrobiny zaufania i swobody na te dwie godziny było głównym źródłem zadowolenia i satysfakcji z tej wycieczki. Ola Dzień Dziecka spędziłem bardzo miło. Wszyscy chcieliśmy iść do kina do Promenady. Było tam mnóstwo dzieci. Na początku, gdy tylko dotarliśmy na miejsce, mieliśmy trochę wolnego czasu. Potem wspólnie udaliśmy się na obiad, a następnie na ,,Pacyfikatora". Film jest bardzo śmieszny, opowiada o komandorze, który opiekuje się gromadą niegrzecznych dzieciaków. Po filmie wróciliśmy do szkoły. Jest to lepszy sposób spędzania Dnia Dziecka, niż ten rok temu. Dzień Szkoły był ciekawy, ale wypad do kina bardziej nam się podobał.

Marcin