Wycieczka do Kazimierza Dolnego

28 - 30 września 2011

W dniu 28 września pojechaliśmy na trzydniową wycieczkę. Trasa prowadziła przez Puławy, Janowiec, Kazimierz Dolny i Nałęczów. Towarzyszyła nam wspaniała, wrześniowa pogoda. Urok Kazimierza, który zainspirował tak wielu artystów, podziałał także na dzieci. Klimat tego miasta i gorące, prawie letnie słońce, przyczyniły się do tak ciepłych wspomnień.

Pierwszego dnia, zanim dojechaliśmy do Kazimierza, zwiedziliśmy Pałac Czartoryskich w Puławach. Bardzo przypominał pałac w Wilanowie. O budowli mówił długo i ciekawie przewodnik - pan Stanisław. Kolejnym przystankiem był Janowiec - tam były ruiny zamku. Zobaczyliśmy makiety, na których widzieliśmy, jak przez lata się rozbudowywał.

Następnego dnia pojechaliśmy do Kazimierza Dolnego, na rynek. Bardzo mi się spodobał - przypominał rynek Sandomierza. Po zwiedzaniu i czasie wolnym poszliśmy nad Wisłę, gdzie czekał na nas statek, którym płynęliśmy półtorej godziny. To było bardzo przyjemne. Czuć we włosach wiatr znad Wisły, zjadając chlebowego "koguta" kupionego na rynku.... Cieszę się, że możemy uczestniczyć w takich wycieczkach.

Marysia Sarnacka

W Kazimierzu najbardziej podobał mi się rynek. Prawie cała wycieczka kupiła sobie kazimierskie "koguty". Mimo szczerych chęci tylko kilka osób uchroniło koguty przed zjedzeniem i dowiozło je do Warszawy. Tego samego dnia rozegraliśmy również bardzo emocjonujący mecz w piłkę nożną. W mojej drużynie kontuzji doznał Bruno i nie mógł grać do końca wycieczki. Spodobało mi się też ognisko i zielona noc, którą zrobiłem dziewczynom z naszej klasy. Jednak trzeciego dnia było najweselej. Chodziliśmy po lessowym wąwozie i rozmawialiśmy. Widać było korzenie wszystkich drzew. Całą wycieczkę spędziliśmy bardzo wesoło i w dobrej atmosferze. Było naprawdę wspaniale. Podróż autokarem była przyjemnością wśród radosnych okrzyków i śpiewów.

Mikołaj Lipiński

...Według legendy w jaskini koło Kazimierza żył diabeł, któremu rzucano koguta, by nie sprowadzał nieszczęścia. Na pamiątkę tej opowieści, Kazimierz słynie właśnie z tych wypieków. Widzieliśmy też górę Trzech Krzyży, z których każdy upamiętniał rok "morowego powietrza" - zarazy. Wieczorem mieliśmy ognisko, na które my, dziewczyny, poszłyśmy przebrane za bubblegothów. Schowałyśmy się w lasku i straszyłyśmy chłopaków. Tej nocy VI klasa poszła spać późno. Rano wyjechaliśmy do domu. Po drodze zwiedziliśmy Nałęczów. Uważam, że wycieczka bardzo się udała.

Zosia Precht

Najciekawiej było drugiego dnia w Kazimierzu. Jest to pięknie położone miasto. Podoba mi się bardziej od Poznania czy Krakowa. Z kolegami dobrze się dogadywałem, a w piątek, ponieważ były moje urodziny, cała szkoła zaśpiewała mi w moim pokoju 100 lat. Nie zapomnę tego, jak spędziłem czas na wszystkich wyjazdach z moimi przyjaciółmi.

Bruno Parzych